wtorek, 28 lipca 2015

{5} "He's watching..."

Kiedy obudziła się następnego ranka od Kai, Ashlyn była zaskoczona i zmieszana jak diabli. Jej myśli były rozmyte, ale szybko przypomniała sobie co stało się zeszłej nocy i wszystko było złem.

Justin położył na nią ręce.

Nie chciała myśleć o tym ponownie. Westchnęła i wstała z łóżka po cichu, aby Kai się nie obudził. Udała się do łazienki i zrobiła poranne czynności. Nie chciała słuchać dzisiaj niczyich gówien.

Jej żołądek zawarczał, oznajmiając, że jest głodna. Zeszła na palcach do kuchni, starając się być niezauważoną. Dzięki Bogu nikogo nie było na jej drodze. Ash złapała za telefon, który zostawiła zeszłej nocy na ladzie i postanowiła napisać do Blake'a.

Do: Blake
Co tam?

Ona naprawdę go teraz potrzebuje.

Odczekała pięć minut, po czym zjadła banana i wypiła ogromną szklankę soku pomarańczowego. Nie odpisał jej. Nic nowego.

Westchnęła głośno. Nie mogła zrobić niczego innego niż przyznać rację klęsce. Zazwyczaj żaden facet nie kończył z nią związku. Ale ona musiała spotkać się z Blake'm, ponieważ spotykali się prawie dwa lata.

Ashlyn postanowiła zakończyć to gówno i zadzwonić do niego. Miała dość jego dziecięcych gierek.

Jeśli już jej nie chce, może być mężczyzną i jej to powiedzieć.

- Halo? - odpowiedział po piątym sygnale. - Hej! Dlaczego nie odpisujesz na moje wiadomości?! Co się dzieje Blake... - powiedziała. Słyszała jak wzdycha, po czym odpowiedział. - Mówiłem ci, byłem zajęty - rzucił obojętnie. - Zbyt zajęty, aby porozmawiać z dziewczyną, którą kochasz? - szepnęła.

Zaśmiał się. - Muszę kończyć - powiedział, rozłączając się.

Cóż, tak właśnie uzyskała odpowiedź na każde pytanie...

*

Ash była w trakcie oglądania telewizji, kiedy usłyszała mamroczącego coś Justina w drodze do kuchni.

- Hej, Ash - powiedział sucho, kiedy zauważył ją na kanapie, jak gdyby nie próbował zabić jej zeszłej nocy. Przechyliła głowę w jego stronę i posłała mu ostre spojrzenie. - Cześć - to wszystko co mu powiedział, odwracając od niego wzrok.

Udał się do kuchni, by zrobić sobie płatki. Obserwował Ashlyn na kanapie podczas jedzenia.

- Spójrz, przepraszam za ostatnią noc... nie powinien unosić na ciebie ręki i tak cię nazywać - powiedział, wpatrując się w nią.

Ashlyn zmarszczyła brwi i spojrzała na niego. - Dobrze - odwróciła się na nowo na telewizję, mając gdzieś to, co powiedział. Zaraz po tym wstała, chciała spakować swoje gówno i wyjść. Była tu wystarczająco długo.

*

Kiedy Ashlyn pakowała swoje rzeczy, pojawił się Justin. Nie musiała się odwracać, aby wiedzieć jak zareaguje.

- Co ty do cholery robisz? - zapytał. Ashlyn pakowała swoją prostownicę do włosów, po tym mu odpowiedziała. - Wracam do domu, Justin - powiedziała, nie patrząc na niego. Wydał dziwny dźwięk. Wzruszyła ramionami i dalej pakowała swoje rzeczy, nie zwracając na niego uwagi.

- Naprawdę? Aż tak jesteś na mnie zła? Ryzykujesz swoje życie przez naszą kłótnię? Co jeśli Sam wróci, Ashlyn? - krzyczał, jak gdyby była jego dzieckiem.

Ustała na przeciwko niego. - Umiem o siebie zadbać. Poza tym, mam dzisiaj pracę - rzuciła oschle i zaczęła znosić swoje walizki, mijając w drzwiach Franko.

- Gdzie idziesz, mała? - spytał zdezorientowany. - Do domu, nie mogę być tu dłużej - szepnęła, starając się powstrzymać łzy. Spojrzał na nią ze smutkiem. - Cóż, więc pozwól mi siebie odwieźć - powiedział, po czym sięgnął po kluczyki od samochodu z haku. Chwycił jej walizki, a ona podążała za nim.

Droga do domu była spokojna. Franko nie pytał ją o Justina, co bardzo ją cieszyło. - Dzięki za to - uśmiechnęła się szybko, gdy opuściła jego samochód. Odwzajemnił jej uśmiech i pomachał. - Nie musisz mi dziękować - powiedział, odjeżdżając.

Boże, była tak zadowolona z powrotu do domu.

*

Gdy tylko wróciła do domu zaczęła sprzątać cały bałagan w rytm muzyki. Czuła się dużo lepiej, była u siebie, w swoim terytorium.

Była w trakcie odkurzania sofy, gdy jej telefon zadzwonił. To Blake dzwonił. Uśmiechnęła się, gdy zobaczyła jego imię na ekranie i odebrała natychmiast.

- Cześć, kochanie - pisnęła podekscytowana. - Witam panią, masz ochotę wyjść na jakiś obiad? - spytał. - Oczywiście, że tak! - uśmiechnęła się ponownie, mimo, że nie widział jej twarzy. - Dobra, prawie u ciebie jestem, zbieraj się.

Podczas ich wspólnego posiłku rozmawiali na temat tego, co obecnie dzieje się w ich życiu. Ash wyznała, że ma wrażenie, iż w ogóle mu na niej nie zależy. Musiał to usłyszeć, prędzej czy później. - Kochanie, wiesz, że cię kocham. Nie bądź taka - powiedział łagodnym głosem, karmiąc ją lodami ze swojej łyżki. Była podniecona. Wanilia to jej ulubiony smak.

- Kocham cię tak bardzo, Ashlyn - wyszeptał, nim pocałował ją w usta.

Przerwała po chwili pocałunek. - Kocham cię bardziej - poinformowała, powodując ich wspólny uśmiech.

Po udanym obiedzie z Blake, Ash na nowo była na dziewiątej chmurze. Wszystko poszło tak gładko. Wyjaśnił jej, że był zajęty i szczerze powiedziawszy ona też. Wyjaśniła mu także co dzieje się z Kenz i jej ojcem.

Zanim Ashlyn udała się do pracy, zadzwoniła do swojej mamy, by sprawdzić co u niej słychać. Wysłała jej także pieniądze na jedzenie i rachunki, zostawiając wystarczającą ilość dla siebie.

*

Po podczas powrotu z pracy do domu, czuła jak gdyby była obserwowana. To uczucie, że nie jest sama, a są inne oczy na jej ciele.

Odwróciła się parę kroków przed swoim domem i dostrzegła podążającego za nią vana.

Coś na pewno było nie w porządku.

Zamarła, kiedy usłyszała jak drzwi samochodu otwierają się. Przyśpieszyła tempo spaceru i zaczęła biec w dól ulicy, nim dostała się do swojego mieszkania, nie dbając o to, kto był za nią.

Jej mieszkanie było na drugim piętrze, a ona biegła po schodach jak szalona. Upadła na swoją twarz, a jej kolana były obolałe. Jęcząc pod nosem wstała i udała się do swoich drzwi. Kulejąc, otworzyła je i weszła z krwawymi ranami na kolanach.

Owinęła swoje kolana bandażem, gdy jej telefon zaczął dzwonić. Justin. Przewróciła oczami i nie odebrała. Nie mogła nic zrobić, ale przewróciła oczami. Zadzwonił ponownie.

I ponownie.

I ponownie.

I ponownie.

W końcu odebrała.

- Czego na litość boską chcesz?! - zapytała szczerze. - Powiedziałem, że mi kochanie przykro. Wróć, bo nie jest u ciebie bezpiecznie - błagał i rzeczywiście brzmiał jak gdyby się martwił.

Jego słowa były prawdziwe. Spojrzała w dół na swoje poszkodowane kolana. Oczywiście, że nie powie mu o tym, że ma rację i, że go potrzebuje.

Ashlyn westchnęła, po czym schowała do szafki maści i bandaże. - Zostawanie z tobą, czyli rzucanie mną o ścianę jako bezpieczeństwo? - warknęła nim się rozłączyła.

Nie oddzwonił.

Dobrze.

*

Promienie słońca obudziły następnego dnia Ashlyn. Czuła, że jest teraz w lepszym miejscu. Wszystko wspomnienia opuściły jej umysł, za co była wdzięczna.

Robiąc sobie bananowy koktajl, zastanawiała się nad tym, co się obecnie dzieje. Musiała biec zeszłej nocy, by uratować własne życie. Zdecydowała się pobiegać i teraz. Może to pomoże jej kolanom.

Przebrała się w czarne szorty od jogi i sportowy biustonosz.

Biegała po ogromnym parku, na nowo czując się śledzoną. To uczucie przenikających oczu wróciło do niej na nowo. Może gdy zacznie to ignorować to jej to przejdzie? Zaczęła biec dalej.

Biegała jeszcze przez około półtorej godziny, po czym wróciła do domu.

Gdy weszła po schodach, zobaczyła papier przyklejony do jej drzwi. Jej serce zatrzymało się z myślą o eksmisji, ale jej strach przerodził się w coś gorszego, gdy tylko przeczytała wiadomość.

Cholera, wyglądasz fantastycznie, gdy biegasz. Cała spocona i błyszcząca. Nie mogę się doczekać, gdy będę miał cię taką pod sobą, gdy będziesz krzyczała moje imię ;)

Ashlyn pisnęła cicho i starała się otworzyć drzwi. Potknęła się i szybko się zamknęła od środka. Nagle jej telefon zawibrował.

Nieznany? Otworzyła wiadomość.

Od: Nieznany
i kochanie, nie zapomnij o zabandażowaniu swojego kolana, zraniłaś się mocno zeszłej nocy

Dysząc, prawie zakrztusiła się powietrzem. Bała się teraz, bała się cholernie.

Postanowiła zadzwonić do Blake'a i powiedzieć o co mu chodzi, ale pomyślała, że to strata czasu, bo pewnie jest zajęty. Albo się zamartwi. Może nawet zgłosi się na ochotnika i przyjdzie do niej na noc?

Po paru minutach Blake zjawił się w drzwiach z pizzą i przekąskami, którymi zajadali się podczas oglądania filmu.

Skuleni na kanapie świetnie się bawili. Jak kiedyś.

- Kochanie - odezwał się. - Wiem, że byłem ostatnio chamem, ale jestem po prostu zestresowany. Przepraszam - przeprosił i pocałował ją w czoło. Uśmiechnęła się i podniosła tak, by mogła go pocałować. I tak jak myślała, pocałunek stał się gorący.

Jego język wszedł w jej usta, czując wielką potrzebę bycia tam. Jego pocałunek był tak silny, że sprawie spadła z kanapy, dopóki nie zamienili się miejscami tak, że teraz on był nad jej wilgotnym ciałem.

- Myślę, że teraz nadszedł czas, w którym powinien wejść w twoją małą cipkę - uśmiechnął się, gdy zaczął ściągać jej koszulkę przez głowę.

Ashlyn pomogła mu, po czym zaczęła grzebać przy jego pasku, aż w końcu pozbyła się jego spodni.  Unosił się nad nią, podczas gdy ona uniosła swój tyłek tak, by mógł zdjąć jej spodnie i majtki.

Rozpiął jej stanik i nie czekając na pozwolenie, uwolnił jej piersi.

Nie tracił nawet sekundy, po czym obniżył swoją głowę i zaczął lizać ją jak lizaka. Jęknęła głośno. Była pewna, że sąsiedzi ich słyszeli. Nie żeby się tym przejmowała, czy coś.

Kontynuował lizanie jej ciała, aż dotarł do jej kobiecości. Ash jęczała i piszczała z rozkoszy. - Nie ruszaj się! - zażądał, nadal jej smakując. Jej dłonie od razu powędrowały do jego słodkich brąz loków.

Leżąc w rozkoszy, Ashlyn starała się wykonywać jego polecenia. Wkrótce wypchnęła swoje biodra w jego usta, pragnąc, by nigdy nie zaprzestał swoich ruchów. - Tęskniłaś za mną, co? - uśmiechnął się, ponownie nad nią zawisając. - Oczywiście - powiedziała bez tchu.

Przysunął się do niej, umieszczając swoje łokcie po bokach jej głowy, by mieć wygodę. - Dobrze - to jedyne co powiedział, zanim wszedł w nią mocno, sprawiając, że obydwoje jęknęli z doznania. Ash nawet nie wiedziała, że miała go w swojej dłoni.

Oboje wili się w szybkim tempie. Jęknęła, gdy zaczął ssać jeden z jej sutków. Wyszedł z niej, by wejść ponownie, mocniej niż wcześniej. Ashlyn miała niemal łzy w oczach. - Podoba ci się to? - wyszeptał, a ona jęknęła w odpowiedzi, ponieważ to wszystko, co mogła powiedzieć. - Będę doch... - jęknął.

- Ja też - zdążyła wydyszeć, nim doszli razem, czyniąc, że krzyczała jego imię z całych sił.

Położył się obok niej, normując swój oddech. - Jasna cholera, brakowało mi tego seksu tak bardzo - uśmiechnął się do niej.

Podał jej rękę i zaprowadził pod wspólny prysznic, gdzie prawdopodobnie wszystko się powtórzy.

*

Leżeli w łóżku, aż telefon Ashlyn zawibrował ponownie.

Zdezorientowana, chwyciła go.

Od: Nieznany
myślisz, że twój mały chłopczyk powstrzyma mnie od ciebie? źle myślisz, dziwko! mam zamiar cię uprowadzić i pieprzyć mocno, podczas gdy on będzie to oglądał ;)

Spojrzała w górę, by sprawdzić Blake patrzył jak zaczyna wariować. Nie patrzył. Zasnął szybko. Jej telefon ponownie się odezwał.

Od: Nieznany
nie zachowuj się jak przerażona, nie skrzywdzę cię ;) a tak przy okazji, twój jęk jest najseksowniejszym jękiem jaki kiedykolwiek słyszałem. nie mogę się doczekać, aż będziesz tak krzyczeć o mojego fiuta

Jej głowa skierowała się w stronę łóżka. Zasłony były szeroko otwarte. Westchnęła i podbiegła do okna, by zobaczyć czy ktoś tam jest, ale nie było nikogo.

Zamknęła je i na nowo wróciła do Blake'a. Owinął swoje ramiona wokół jej talii, by było mu wygodniej. Ale ona nie mogła spać. Myślała o Samie i o wszystkim co się wydarzyło.

O Justinie. O Hossie. O Samie.

Mężczyźnie na zewnątrz, który próbuje ją zabić.

Za nic...

Była przerażona na śmierć.

I nic nie mogła na to poradzić.


Zmieniłam grafikę, bo większość z was pisała mi na asku, że jest wam niewygodnie na mobilnym przez html, że nie możecie wchodzić w bohaterów i tak dalej. Teraz będzie dobrze.

Co do rozdziału - Justina nie było, ale był Blake.
Jak myślicie, faktycznie zależy mu na Ash czy po prostu chciał jej do jednego?
No i kim jest Nieznany, Sam czy kto inny? 



23 komentarze:

  1. Rozdział świetny ale za mało Justina :( nie lubię Blake'a,wydaje mi się ze chce tylko wykorzystać Ash /hotxvato

    OdpowiedzUsuń
  2. rozdział może być jednak nie lubię Blake'a myślę że Ash powinna z nim zerwać i zamieszkać z Justinem życzę przyjemnych wakacji oraz weny

    OdpowiedzUsuń
  3. Blake chce ją tylko bzykać, tyle

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojeju, świetny rozdział. Nie mogę doczekać się kolejnego :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Swietny! Chce już nowy<3

    OdpowiedzUsuń
  6. jejuciu super! dodaj juz nowy pls, uwielbiam to ff!

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeju chce juz nowh<3

    OdpowiedzUsuń
  8. Blake chce ją do tylko jednego... Nie lubie go�� Wole Justina i chce go w następnym! <3 Zastanwiqm sie mega kim jest "NIEZNANY" hm najbardziej mi sie wydaje ze to Sam ale to chyba zbyt oczywiste o.O No nic mam nadzieje ze niedlugo sie dowiemy:)) Z niecierpliwością czekam na nowy<3

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy dodasz nowy? <3

    OdpowiedzUsuń
  10. supi!!!!!!!! czekam na nowy:*

    OdpowiedzUsuń
  11. no będzie tak jak z Night Owl ze przez miesiące rozdzialu nie bd:(( lepiej sie nie bierz za cos jesli masz zamiar tak olewac....

    OdpowiedzUsuń
  12. Jejku kiedy nowy? <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Blake to dupek Ash powinna być Justinem:)))

    OdpowiedzUsuń
  14. to opowiadanie jest super serio :'))))

    OdpowiedzUsuń
  15. Kiedy nowy??!?!

    OdpowiedzUsuń
  16. Ciekawy ten blog i mam nadzieję, że akcja się rozkręci, bo jak na razie Night Owl to była perełka!

    OdpowiedzUsuń
  17. Codzienne tu wchodzę i sprawdzam czy jest nowy rozdzial eh:(( Ale nie ma nadal;((

    OdpowiedzUsuń
  18. Mamy rozumiec ze zostawilas to ff cnie? ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. rozdzial trochę nudniutki, szkoda ze nie ma juz night owl

    OdpowiedzUsuń

Layout by selenuhl