czwartek, 5 listopada 2015

{6} "Mayhem cz.I"

Nie jesteś w stanie zrobić wiele, gdy nie możesz jeść. Nie możesz spać. Nie możesz myśleć. Jesteś w stanie ledwo zrobić zajęcia jogi, ledwo zrobić poranne zakupy. Nie możesz zrobić niczego.

Życie w obawie o własne życie jest do dupy. Konieczność zaglądania za każdy róg, oglądania się, uważania na każdy swój ruch, by się nie poślizgnąć. Tak właśnie wyglądała teraz codzienność Ashlyn.

Każdego dnia przez ostatni tydzień dostawała wiadomości lub notatki, które pokazywały jak bardzo "kochany" jest jej prześladowca. Mówił jej jak wyglądała.

wyglądasz jak księżniczka, kiedy śpisz 

Ashlyn zerwała szybko notatkę ze swoich drzwi. To gówno robiło się już monotonne. Codzienne znajdywanie notatek było nudne. Ale nadal była przerażona.

Nikt nie mógł jej przed tym chronić. Blake'a nie było w pobliżu, a Justin był dupkiem.

Cóż, Justin ją ignorował, a Blake zachowywał się dość dziwnie. Do tego Kenz wracała dzisiaj z Nebraski i chciała zabrać ją na kolację.

Zasłużyła na to. Cholera, Ashlyn też.

*

Ashlyn weszła do sklepu spożywczego, kierując się prosto do makaranów. Obserwując pudełka z nimi i czytając o nich informacje, usłyszała swoje imię.

- Yo Ash, to ty? - usłyszała. Spojrzała i zauważyła, że stoi tutaj Kai, a obok niego Hoss, Jordan i diabeł we własnej osobie czyli Justin. Mieli koszyk pełen niezdrowego jedzenia, oczywiście.

Pisnęła z podniecenia, gdy tylko ich zobaczyła. - Tak! - odkrzyknęła, kierując się w ich stronę. Gdy była już na tyle blisko, przytuliła Kai'ego, Jordana, a nawet Hossa. Do Justina ustała plecami, tym samym stając twarzą do innych. Wyglądał na zdenerwowanego jej gestem, ale ona tylko uśmiechnęła się w odpowiedzi.

- Co tam chłopacy?! Tęskniłam za wami! - uśmiechnęła się do nich promiennie. - Też za tobą tęskniliśmy, laleczko - powiedział Hoss, dotykając jej włosów, na co zaśmiała się.

- Słuchaj... powinienem przeprosić cię za moje zachowanie drugiego dnia - stwierdził Hoss, drapiąc się po karku, na co ona skinęła głową. - Jasne, rozumiem. Porozmawiamy o tym następnym razem - odpowiedziała, przez co Justin zaszydził. Uniosła na niego brew.

- Gdzie jest mój koleżka Franko?! - zaczęła rozglądać się za jego seksowną twarzą. Nigdzie go nie widziała, przez co na jej buzi ukazał się grymas. - W robocie - odpowiedział Kai. Skinęła głową, nie naciskając już, chociaż chciała to zrobić jak zwykle.

- Wpadniesz potem? - spytał Jordan, patrząc na jej twarz. - Mam kolację z przyjaciółką, ale mogę przyjść po niej - zapewniła. Rozmawiali jeszcze przez chwilę, aż chłopacy pożegnali się i odeszli.

Odwróciła się i zarzuciła swoimi włosami przez ramię, zerkając na Justina, który stał tam jak ciota. - Ashlyn, spójrz na mnie - zażądał, a ona zaśmiała się. - Zatrzymaj to dla kogoś, kogo to obchodzi - syknęła w odpowiedzi. Włożyła do koszyka resztę potrzebnych rzeczy i zapłaciła za nie, po czym szybko opuściła sklep.

*

Justin był już zmęczony tym, jak bardzo Ashlyn była dla niego suką. To była pierwsza dziewczyna, która mu czegoś odmówiła i która tak go denerwowała.

Żadna dziewczyna nie mówi "nie" do Biebera. 

Justin wydarł się na swoich kolegów, gdy tylko wrócili do domu. - Wy skurwiele zaprosiliście tą szmatę do mojego domu! - zaszydził. - Yo, Justin. To ty zjebałeś, nie my - powiedział podrażniony Franko. Justin zmrużył oczy. - Mimo wszystko ona nie ma powodu, by się tak zachowywać! Chcę ją tylko chronić! - odkrzyknął.

- Położyłeś na nią ręce i nazwałeś ją dziwką! Ma prawo się tak zachowywać! - wrzasnął Hoss, a reszta zgodziła się. Justin zacisnął tylko zęby.

Och, pieprzyć to.

Miał już tego dość.

-Spójrz skurwielu, dobierałeś się do niej, więc jestem pewien, że nie jesteś lepszy ode mnie - splunął chłodno w kierunku Hossa.

Pochylił się na swoim hotelu. - Jęczała przez cały czas, jesteś zły, bo może woli mnie zamiast ciebie? Niczego z nią nie robiłeś, więc się uspokój! - rzucił w odpowiedzi. - Robiłem z nią wiele rzeczy - poinformował go Justin i wyszedł z pokoju.

Skończył temat z tymi frajerami.

Poszedł do swojego pokoju i zaczął przeglądać telefon. Kogo mógłby dzisiaj pieprzyć? Hm... patrzył przez trzy sekundy, aż wybrał Christinę. Pieprzył ją, po czym ona wychodziła. Żadnych pytań. To typ jego dziewczyny.

Poruszył się po swoim pokoju, wyciągnął blanta, po czym pozwolił mu załagodzić jego stres.

To będzie dobry wieczór.

*

Kenz dotarła do domu koło 19:30. Ona i Ashlyn przytuliły się do siebie z miłością w frontowych drzwiach.

Ash skończyła podawać gigantyczne muszle makaronowe, upewniając się, że pieczywo czosnkowe będzie smakować jej przyjaciółce. Zapach starego rodzinnego przepisu był tak wspaniały. Receptura jej babci była trudna do odtworzenia, ale wiedziała, że da radę.

Podczas gotowania zastanawiała się, czy powinna w ogóle powiedzieć Kenz o Justinie. Ona mówiła jej, żeby nie szła tej nocy do pracy. Co jeśli nie zjawiłby się Justin i nie uratował jej?

Natychmiast pozbyła się tego horroru ze swojej głowy. Ale dlaczego kurwa nie? Była jej najlepszą przyjaciółką. Ashlyn nie miała powodu, by coś przed nią ukrywać.

Podczas posiłku powiedziała jej wszystko. Ona myślała, że mówi jej fabułę jakiegoś nowego filmu.

- On nie miał prawa cię dotknąć! - ryknęła, a Ashlyn tylko uśmiechnęła się. - Ale zrobił to - powiedziała chłodno, biorąc kęs pysznego chleba. Kenzie prawie się zakrztusiła. - Nie mogę w to uwierzyć... ale cieszę się, że ignorujesz tego klauna.

Ash zaśmiała się, a potem przypomniała sobie, że Blake też ją ignoruje.

*

- Kenzie! - odezwała się Ashlyn. - Idę do domu Justina, spotkać się z jego znajomymi. Kiedyś tam wrócę - powiedziała.

- Tylko uważaj, dobrze? - powiedziała, posyłając jej spojrzenie. - Będę - uśmiechnęła się.

*

Ashlyn wolno podeszła do drzwi Justina i zapukała. Odczekując kilka sekund, została miło powitana przez Franko, który był jej ulubionym przyjacielem Justina. - Brakowało mi twojego małego, seksownego tyłka - powiedział, przytulając ją. Zaśmiał się, gdy złapał ją za jej pośladki. Odepchnęła go z uśmiechem i wydostała się z jego uścisku.

Gdy kierowali się do salonu, zauważyła schodzącego po schodach Justina z dziewczyną. Jej oczy zwęziły się na nim przez chwilę, ale szybko wróciły do normalności. Dziewczyna była ohydna jak cholera, ale miała fajne cycki. O to w tym chodziło.

Ashlyn uśmiechnęła się do niej ciepło, a ona to odwzajemniła. Blondynka zadrwiła na to, a następnie chciała zabić Justina swoim spojrzeniem. On jedynie spojrzał na nią, jak gdyby nie chciał, by tu była. Zaśmiała się głośno na jego reakcję i ruszyła do chłopaków.

Czy on naprawdę chciał, by była zazdrosna? Bo wcale to na nią nie działało. W rzeczywistości, było całkiem na odwrót.

Wszyscy rozmawiali i śmiali się przez dobrą godzinę, jedząc przekąski i grając w gry, dopóki wszystko nie zepsuł szatan. Ups - Justin.

Oczy każdego skierowały się na niego, gdy wszedł do pokoju. Jego oczy zatrzymały się tylko na Ashlyn i na tym, jak blisko jest Franka. Jej ręka była wokół jego talii, a jego dłoń spoczywała na jej ramieniu. "Muszę porozmawiać z Ashlyn... na osobności" - syknął, upewniając się, że każdy zrozumiał.

Każdy spojrzał na dziewczynę, aby dostrzec jej reakcję. Ona jedynie przewróciła oczami. - Justin, wróć na górę. Nikt nie chce oglądać tutaj twojego tyłka, mamy się dobrze bez ciebie. Teraz jeśli nie masz nic przeciwko... - odwróciła się w kierunku chłopaków, by kontynuować grę.

Następną rzeczą jaką widziała, było to jak Justin podchodzi i podnosi ją z kanapy. Pisnęła, gdy trzymał ją w pozycji stojącej. - Puść mnie, kurwa! - krzyczała, próbując wydostać się z jego pięknych, wytatuowanych ramion. On jedynie warknął i przerzucił ją sobie przez ramię. Ponownie zaczęła piszczeć i uderzać w jego plecy, tak mocno jak to możliwe, by się uwolnić. - Puść mnie to idioto! - wrzasnęła.

Syknął i uderzył w jej tyłek tak mocno, że prawie mu wypadła. Nie mogła nic zrobić, a on jedynie zaśmiał się ponuro. Weszli do jego pokoju, po czym rzucił ją na jego luksusowe łóżko. Po chwili unosił się nad jej ciałem.

- Więc myślisz, że możesz mówić do mnie w każdy sposób? Hm? - zapytał tak niskim głosem, że jej wnętrzności zadrżały. Trzęsła się i nie mogła wypowiedzieć nawet słowa. - Ja... ja po prostu... - przełknęła ślinę, a on zaśmiał się.

- Tylko tyle masz mi teraz do powiedzenia, żelko? Miałaś więcej do powiedzenia, gdy dzwoniłaś. Miałaś więcej odwagi i mniej szacunku do mnie - powiedział uwodzicielsko, dociskając swoje biodra do jej. Ashlyn jęknęła na to uczucie, a jej dłonie powędrowały do jego pleców. Przygryzł swoją wargę, patrząc jak po nim stęknęła.

- Brakowało mi ciebie tak bardzo, kochanie. Starałem się pomóc, próbowałem cię chronić, ale ty wciąż mnie odpychałaś - podniósł swój głos, zaczynając gryźć jej szyję czule. Jego ręka znalazła się na jej piersiach i ścisnął je mocno.

Ashlyn zaczynała się gotować, bo nie była w stanie powstrzymać swoich jęków. Ale musiała to zakończyć.

Nadal muskał ją ustami po szyi, zbliżając się do jej biustu. Wiedziała, że robi źle i musi w końcu temu zaprzestać.

- Wciąż mam chłopaka, Justin - szepnęła, próbując go odepchnąć. Zaśmiał się na jej słowa.

- Jestem pewien, że on nie może pieprzyć cię tak, jak mogę robić to ja. Nie może smakować twojej cipki tak jak mogę to ja, nie może chronić cię jak ja, nie może zrobić niczego tak jak ja - powiedział świadomie. Jej usta była otwarte, kiedy wiła się pod nim i próbowała uwolnić.

- Justin proszę, przestań. Nie mogę - załkała. Wiedziała, że ma rację. Blake nigdy nie dał jej tego, co mógłby dać jej Justin. Westchnął i zrezygnował z walki, wstając i prostując swoje ubrania.

- Słuchaj, przepraszam. Nie wiedziałam, że muszę ci powiedzieć o tym, że mam chłopaka, ale ty nie miałeś prawa mnie ranić - powiedziała, również podnosząc się z łóżka.

- Tak wiem, przepraszam... Przepraszam. Ja chcę cię tylko chronić. Pozwól mi na to, proszę - błagał o przebaczenie, podchodząc do niej bliżej. Westchnęła i odwróciła wzrok.

- Wszystko w porządku. Ufam ci, Justin - podbiegł do niej i objął ją szybciej niż mogła dokończyć swoje zdanie. - Dziękuję! Zrobię to dla ciebie!

Ashlyn roześmiała się, ale przerwał im jej telefon. To Blake.

Uśmiechnęła się i odebrała szybko.

- Halo? - zaczęła. - Tak, możemy się zobaczyć. - Można było wyczuć jak uśmiech Justina szybko znika. - Dobrze - podała mu adres Justina. - Dobrze skarbie, cześć - powiedziała i zakończyła rozmowę.

W oczach Justina były sztylety. - Ty po prostu zaprosiłaś tego skurwiela tutaj? - syknął. - Justin, uspokój się. Nie jest bezpieczne dla mnie, żebym spotkała się z nim gdzieś indziej. Byłam śledzona - ostatnią część szepnęła. Jego oczy rozszerzyły się. - Co kurwa?! - syknął, a ona pokazała mu wiadomości. Był wściekły. Przesunął dłonią po swojej twarzy. - To dlatego nie chcę cię Ashlyn zostawić! - skarcił ją jak dziecko, oddając telefon.

- Jeśli nie chciałbyś mnie skrzywdzić... - było wszystkim co powiedziała.

- Dobrze, przepraszam. Cokolwiek - powiedział, wyprowadzając ją z pokoju.

*

Gdy tylko zeszli na dół, chłopacy wyjęli cały swój sprzęt i zaczęli czytać wiadomości. Mieli laptopa, który był w stanie sprawdzić od kogo Ashlyn dostała te wszystkie smsy.

Dziewczyna zaśmiała się na myśl jak chłopacy potrafią wszystko zrobić.

- Okej, mamy jakiś ślad! - ogłosił Jordan, patrząc na ekran. Justin stanął obok niego i spojrzał na monitor. Jego twarz od razu się wykrzywiła.

- To jasne, że to Sam cię prześladuje! - stwierdził Justin, a Ash zamarła. Mimo wszystko wiedziała, że to on śledził ją pod domem, ale... to straszne. - Ale czemu jego lokalizacja to Forever 21, Hilda's Yoga Club, Starbucks... - każdy spojrzał na nią zdezorientowany.

Potem sama na to wpadła. Wariat podążał za nią wszędzie! Myślała, że śledził ją tylko pod domem.

- On kurwa śledził mnie gdziekolwiek nie poszłam! Mam jogę w czwartek i piątek! - oznajmiła im. Justin zamknął oczy i wypuścił powietrze. Kai dyszał, a Franko pochylił głowę. Hoss usiadł na fotelu.

- Ale to pokazuje, że on był także w Club Hype, The Vixen, Planet Mayhem... cholera kochanie, chodzisz tam co noc? - spytał, a Ashlyn zarumieniła się. - Jestem towarzyszką, Justin - powiedziała cicho. Chłopacy spojrzeli na nią i dopiero zrozumiała co powiedziała.

- Nie pieprzę się ani nie robię nic z tymi facetami. Zazwyczaj chodzę ze starymi, bogatymi facetami na spotkania, by dobrze się prezentowali. Taki mam kontrakt. Nie mogę mieć stosunków seksualnych z moimi klientami - skończyła, krzyżując swoje nogi.

- To wyjaśnia dlaczego Sam dorwał cię tamtej nocy w klubie - powiedział Justin.

- No, chłopacy - powiedział Franko. - Mamy do zabicia białasa niedługo, czyż nie? Pieprzy się z naszą dziewczynką i wciąż nam nie zapłacił - skończył, cmokając.

Wszyscy się zgodzili.

Ash była w szoku, że mówią o zabójstwie przy niej. Zadzwonił jej telefon, przypominając o tym, że Blake miał ją odebrać.

Hoss odpiął jej telefon od urządzenia i oddał go. - Dziękuję wam chłopacy za wszystko, ale teraz pójdę. Mój chłopak na mnie czeka na zewnątrz - powiedziała, przechodząc przez pokój. Justin zachichotał na jej słowa.

Pozostali byli w szoku. Co z nią było nie tak? Dlaczego Justin nie powiedział im, że będzie się z kimś widzieć? Dlaczego o tym nie wiedzieli? Może byli zaskoczeni, że Justin pozwolił mu tu przyjechać.

Wyszła na zewnątrz, a nocne powietrze uderzyło w nią. Szybko podeszła do samochodu Blake'a, pocałował ją i ruszyli, chociaż nie wiedziała dokąd. Była jedynie szczęśliwa, że jest ze swoim mężczyzną ponownie.

***
Strasznie przepraszam, że na nowy rozdział musieliście tyle czekać. 
Nie miałam czasu i głowy na tłumaczenie, ale postaram się teraz nie nawalić. 
Mam nadzieję, że nie zapomnieliście jeszcze o tym tłumaczeniu x

Jeśli chcecie być informacji o nowych rozdziałach
kliknijcie tutaj :)



5 komentarzy:

  1. Jak się cieszę, że wróciłaś do tego ff :D już nie mogę doczekać się następnego rozdziału! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże, to jest niesamowite! Liczę na to, że za niedługo dodasz drugą część rozdziału! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. w koncu!!! ciagle to zaglądałam czy jednak nie ma nic nowego,a tu taka niespodzianka! mam nadzieje że teraz będziesz w miare regualrnie dodawać rozdziały ;) czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń

Layout by selenuhl