poniedziałek, 20 lipca 2015

{4} "Love Obligations?"

Serce Ash zatrzymało się. Nie miała pojęcia, gdzie ona mogła być lub gdzie jest. Dodatkowo nie odpisała jej ona zeszłej nocy, a zawsze to robiła! O mój Boże. 

Moja najlepsza przyjaciółka. O Boże. Jestem tak cholernie głupia.

Ashlyn gorączkowo zaczęła przeszukiwać torbę i szukać telefonu. Miała 13 nieodebranych połączeń, 2 nagrania na pocztę i 22 wiadomości. Zaczęło szybko je odsłuchiwać.

"Hej Ash, tu Kenz. Po prostu cię sprawdzam, oddzwoń do mnie." - wiadomość dostarczona 00:35.

O dobry Boże, ona zadzwoniła do niej, gdy Ash była gwałcona w hotelu! Jej żołądek natychmiast się zacisnął. Nie było teraz czasu, aby o tym myśleć.

Odsłuchała drugą wiadomość i trochę się uspokoiła.

"Dlaczego dziewczyno nie odpowiadasz na moje telefony? Cóż, udaję się do Nebraski. Dan nie ma się za dobrze. Kiedyś się zobaczymy. Kocham cię."

Dobra, nie było jej tutaj. Dzięki Bogu.

Ashlyn miała nadzieję, że z Danem wszystko dobrze. Był przyszywanym ojcem Kenz, którego szczerze uwielbiała. Dan był dla niej ważniejszy niż jej prawdziwy ojciec kiedykolwiek.

Jej życie zmieniło się, gdy dowiedziała się, że ma raka płuc. Ashlyn bolało serce na myśl o przyjaciółce z podstawówki, ona też nie miała ojca. Westchnęła głośno i odłożyła telefon, wiedząc jak okropnie musi się czuć.

Justin wrócił już ostatniego pokoju, który był pokojem Ashlyn i schował swój pistolet za pasek. - Nie widziałem nikogo. To po prostu syf. Wszystko jest rozpieprzone - powiedział smutnym głosem, a ona skinęła ze łzami w oczach.

- Moja współlokatorka... - odezwała się. Justina oczy rozszerzyły się i ponownie chwycił za telefon. - Wszystko z nią dobrze? - zapytał, gotowy do strzału w każdej sekundzie. - Tak, pojechała z rana do Nebraski, jej ojciec choruje na raka - poinformowała go, powstrzymując łzy.

Justin pokiwał głową ze współczuciem i na nowo schował swój pistolet. - Dobrze, chodź. Musimy się pośpieszyć - wziął ją za rękę, a ona poprowadziła go do swojego pokoju.

Usiadł na łóżku i patrzył jak się pakuje.

Chwyciła różową walizkę i zaczęła chować do niej rzeczy. Szybko złapała jakieś koszule, buty i piżamy. Nie wiedziała za bardzo co ma brać, ale kiedy udała się do szuflady z bielizną...

Była pusta.

Ashlyn jęknęła z obrzydzenia. Co za chore zwierze to zrobiło?

- On zabrał kurwa moje stringi - powiedziała do Justina z grozą. Spojrzał na nią pustym spojrzeniem. - Jedna rzecz, którą zrobił dobrze - odpowiedział, gładząc się po brodzie. Ashlyn przewróciła oczami i wróciła do pakowania. Zaśmiał się na jej reakcję. - Cóż, to obrzydliwe. Zdobędę dla ciebie kilka nowych par, ale najpierw dokończ się pakować - powiedział, kiedy wstał i był gotowy do wyjścia.

Obserwował ją, gdy schyliła się po skarpetki. Usłyszała jego delikatny jęk, który sprawił, że zrobiło jej się ciepło. Kurwa, dlaczego on musi być taki seksowny? I to w tak przypadkowym momencie?

Skończyła pakować swoje rzeczy i udała się do drzwi, a potem do ich samochodu. - Jesteś głodna, Ash? - spytał Justin, otwierając jej drzwi od strony pasażera. Przytaknęła pośpiesznie. Nie jadła od dłuższego czasu przez te wszystkie rzeczy.

Jej żołądek zabuczał na myśl o czymś ciepłym do jedzenia. Dobry Boże.

*

Zatrzymali się w restauracji Sophia, która była jedną z jej ulubionych. Mają najlepsze skrzydełka z kurczaka na świecie. Justin przeglądał menu, kiedy Ashlyn wiedziała już co zamówić. Postanowiła napisać do Kenzie i  Blake'a. Który nigdy jej nie odpisywał, oczywiście.

Do: Kenzie<3

Hej. Mam się dobrze, nie martw się. Mam nadzieję, że Danowi się polepszy! Bądź bezpieczna kochanie! xoxo kocham cię

Do: Blake

Tęsknię za tobą:(

Kelnerka wzięła ich zamówienia i szybko odeszła, dzięki Bogu. Ash nie chciała mieć dzisiaj kłopotów. Chwilę po tym zaczęli rozmawiać i poznawać się jeszcze lepiej, czekając na posiłek. Była zainteresowana, gdy mówił o jego życiu, ale to on zadawał ciągle pytania.

- Mój ulubiony kolor to zielony, lubię zwierzęta i puszyste rzeczy... um... - przestała mówić, nie wiedząc co ma o sobie powiedzieć. Szczerze mówiąc ona była nudną osobą. - Nie wstydź się - uspokoił ją Justin z uśmiechem. Odwzajemniła jego uśmiech, rumieniąc się.

- Mam przebity nos, pępek i język jak zauważyłeś - poinformowała go, a na jego twarzy od razu pojawił się uśmiech. - Naprawdę chcę zobaczyć co potrafi taki język - powiedział ponuro.

On i Ashlyn oboje wiedzieli, że była teraz mokra, ale ona tylko przewróciła oczami. - Zamknij się świnio - powiedziała, biorąc łyk napoju. Różowa lemoniada. Zignorowała resztę jego uwag i wyczekiwała kelnerki.

Była głodna.

Podczas ich lunchu spytał ją o szkołę. Wyjaśniła mu, że kochała fizykę i kosmos. Ashlyn lubiła także pisać i czytać. Jej marzeniem była praca jako astrofizyk lub dziennikarka. Może po prostu pisarka. Po prostu zawsze miała słabość do przestrzeni. Może brzmiało to szalenie, ale ona była dobrym studentem i zawsze interesowała się nauką.

Zawsze miała dobre oceny, a ojciec uważał ją za inteligentną, mimo głupich rzeczy, które robiła jako dziecko. Jej zapał do nauki umarł wraz ze śmiercią jej ojca. Zaczęła imprezować i buntować się. Szybko z najlepszych studentów spadła do najgorszych.

- Kujon - powiedział, biorąc gryza burgera. Ash ponowie przewróciła oczami i napiła się napoju. Lubiła się uczyć, co w tym złego?!

- A ty co robisz, Justin? - zapytała z zaciekawieniem. Może to głupie, ale nie wiedziała. Spojrzał na nią, nie ruszając się. - Jak myślisz, co robię Ashlyn? - posłał jej seksowny, diabelski uśmiech.

Zabijam ludzi, niewinne dusze, ratuje striptizerki....

- Nie wiem - wzruszyła ramiona i odwróciła wzrok.

Gdy Justin miał brać ostatniego frytka, zadzwonił jego telefon. Jęknął tak głośno, że mogła usłyszeć go cała restauracja. - Halo? - Ashlyn zastanawiała się kto mógł dzwonić. Obserwowała go cierpliwe, gdy on kulturalnie wytarł swoje usta serwetką - Tak dupku, widziałem co zrobiłeś z jej mieszkaniem - warknął, a jej serce zatrzymało się.

- Dlaczego zabrałeś jej majtki, ty chory pojebie? - słuchał. - Człowieku nie obchodzi mnie to, ja chcę po prostu swoje pieniądze! - wyglądał na zdenerwowanego. - Nie pozwolę ci jej dotknąć! - uderzył pięścią w stół. - Tak! - warknął i odłożył słuchawkę.

Ashlyn patrzyła na niego przerażona. Spojrzał na nią i westchnął. Nagle chwycił ją za rękę - Słuchaj, powiedziałem mu, że będę cię chronił i to jest to, co zrobię - powiedział surowo, a Ashlyn skinęła głową.

- Dlaczego tak bardzo zależy ci na tym, by mnie chronić? - spytała cicho. On zachowuje się tak, jak gdyby znał jej całe życie, a to dziwne. - Po prostu jedz, proszę - warknął, zjadając resztę frytek.

Zrobiła tak jak chciał.

*

W dalszej części dnia wszyscy byli u Justina w domu. Chłopacy grali w grę, Ashlyn siedziała obok Justina, gdy ten grał w coś na telefonie, czekając aż Blake jej odpisze, a wysłała mu koło 10 wiadomości.

Patrzyła na nich jak grają. Typowi faceci. Facet na ekranie strzelił w swoją broń, która eksplodowała. Ash nie miała pojęcia o co w tym chodzi, ale nie trwało to długo.

- Ta gra jest nudna - oznajmiła głośno, poprawiając się na kanapie. Wszyscy natychmiast odwrócili się do niej. Kai przerwał grę, nawet nie patrząc na ekran. Każdy miał szeroko otwarte usta. - Nawet nie wiesz jak grać dziewczynko - syknął wściekły Franko na jej słowa.

Zanim miała szansę, by w inteligentny sposób obronić swój tyłek, przerwano jej. - Więc mam zamiar ją teraz nauczyć - odezwał się Justin, wciągając ją na swoje kolana.

O mój.

Oparł podbródek o jej ramię, aby mógł obserwować ekran.

- Dobrze, tutaj - podał jej kontroler, odebrała go i przyglądała się wszystkim guzikom. Uśmiechnęła się lekko.

Położył swoje duże dłonie na jej małe i razem trzymali sterownik do PS4. Kurwa, jego dłonie są takie miękkie. - Naciśnij B, a potem strzałkę w dół, aby uruchomić granat, potem... - jego głos ucichł. Jego głos znajdował się zaraz obok jej ucha. Jej umysł był zgubiony w połączeniu z jego dotykiem. Gdy tylko zadrżała mogła poczuć jego pachwinę.

- I tak właśnie strzelasz, rozumiesz? - skinęła głową. Ona nawet nie pamiętała żadnego słowa, które wypowiedział. Nie mogła uwierzyć, że miała takie uczucie do chłopaka, którego ledwo znała.

Zdjął ręce z kontrolera i położył na jej udach, aby sama mogła grać. Kai wznowił misję na ekranie. Starała się strzelać jak najlepiej, aby pokazać tym skurwielom, że ona też potrafi w to grać.

Krążyła po mieście, szukając kogoś, do kogo może strzelać. Jej postać czaiła się za rogiem i szukała swoich wrogów. Obozowicze.

Justin oddychał w jej kark. - Cholera, ty wciąż ładnie pachniesz - szepnął do jej ucha. Jego ciepły oddech krążył po jej szyi. Jęknęła na jego słowa. Dlaczego właśnie teraz Justin?

Mogła już poczuć to taki twardy robi się pod nią. Jego erekcja była centralnie pod nią. O dobry Boże. Justin jęknął z frustracji seksualnej, podczas gdy Ashlyn kontynuowała grę i udawała, że nic nie wie.

Starała się koncentrować na grze, a nie na jego... problemie. - Naciśnij przycisk A - szepnął do jej ucha, a jego dłonie ścisnęły lekko jej uda. Nacisnęła go, a każdy inny został rozerwany na strzępy. Ash uśmiechnęła się zwycięsko.

- No dalej... - wrzasnął Jordan. Śmiała się z każdego z nich. Franko rzucił kontrolerem, Hoss przewrócił oczami, a Kai zaśmiał się jak dziecko. Justin uśmiechnął się.

- Dobra robota, kochanie - powiedział i pocałował delikatnie jej szyję.

Miała ochotę pieprzyć go tutaj i teraz.

*

Po zakończeniu gry, wzięli niezdrową żywność i chcieli oglądać filmy. Ash była zmęczona jak nigdy i jedyne czego chciała to iść spać.

Zjadła małe jabłko i wypiła przed snem szklankę mleka. Pobiegła na górę, aby wziąć prysznic, aby być przed Justinem. Może to dziwne, ale nie lubi brać prysznica po kimś. To było dla niej nieswoje.

Gdy opuściła łazienkę po luksusowym prysznicu, Justin stał przy biurku z jakimiś papierami.

- Co robisz? - spytała, wycierając swoje blond włosy w ręcznik.

Spojrzał na nią zdezorientowany. - Staram się dopasować numery do najnowszych przesyłek - powiedział, spoglądając na nią spod ukosa.

- Coś się zagubiło, ale naprawię to - uśmiechnął się, odkręcając na krześle w kierunku jej twarzy.

Ash zarumieniła się, gdy patrzył na to, co ma na sobie.

Na jej ciele znajdował się podkoszulek bez rękawów i krótkie spodenki. Jej włosy opadały na jej ramiona, tworząc wilgotną kurtynę. Spojrzał na nią i pociągnął jej ciało między swoje nogi.

Upuściła swój mokry ręcznik. - Justin... - odezwał się, gdy zacisnął swoją dłoń na jej. Zaczynała się denerwować.

Przygryzł wargę. - Gdybyś wiedziała, co chciałem teraz z tobą zrobić - zaczął całować jej klatkę i obojczyk, a ona poczuła się źle, bo nie chciała go zatrzymać.

- Justin... - jęknęła. Zaczął starać się rozpiąć jej biustonosz. -  Tak, żelko? - szepnął, starając się rozłożyć jej nogi, by ją tam dotknąć, rezygnując z walki z biustonoszem. - Ja... ja uważam, że nie powinniśmy tego robić - powiedziała drżącym głosem, a on zatrzymał się.

Westchnął i spojrzał na nią zszokowany - O mój Boże! Przepraszam! - Zerwał się i odszedł daleko od Ashlyn. - Dałem się ponieść... - spojrzał w dół, unikając jej wzorku.

- Jest dobrze, oboje daliśmy się ponieść - skinęła głową. Jedynym powodem, dla którego chciała, by przestał był jej chłopak. Mówiąc o nim...

Wzięła swój telefon i zaczęła sprawdzać wiadomości. Żadnej od Blake'a.

- Coś nie tak? - spytał Justin. Tym razem ona chciała unikać jego wzroku. - Mój chłopak mi nie odpisuje - szepnęła cicho, a on spojrzał na nią jak gdyby miała 30 par oczu.

Podszedł do niej natychmiast i ścisnął tak mocno, że nie mogła się ruszyć. Bała się tego, co mógł jej zrobić.

- Masz chłopaka, ale to ja cię uratowałem i prawie pieprzyłem na biurku?! - wrzasnął.

Nie wiedziała, że zdenerwuje się tak bardzo.

- Justin, przepraszam. On mnie ignoruje... nie wiedziałam czy ci o tym mówić, przepraszam - wyszeptała w nadziei, że się uspokoi. Zamrugał raz, a następnie popchnął ją mocno na ścianę i przycisnął swoje ciało do jej.

- Gdybyś wiedziała jak bardzo nienawidzę kłamców i podstępnych ludzi, poszczałabyś się teraz - powiedział obok jej ucha, powodując u niej dreszcz. Przysunął się blisko jej szyi i walczył z tym, by jej nie pocałować.

- Powiedziałam, że mi przykro! - krzyknęła. Oderwał ją od ściany i pchnął w nią na nowo. - Jeszcze raz na mnie suko krzyknij! - powiedział, zanim rzucił nią o ziemię niczym kawałkiem śmiecia. Ashlyn jęknęła z bólu i położyła się na chwilę, aby ustąpił ból. Po chwili usiadła i zaczęła pocierać swoje ramiona.

- Wstawaj dziwko! Śpisz dzisiaj na kanapie, mam nadzieję, że będzie ci tam wygodnie - spojrzał na nią z obrzydzeniem i poszedł na drugi koniec pokoju.

Wstała jak najszybciej i wybiegła z jego pokoju do łazienki, będąc nim przerażona. Na jej ramionach widoczne były czerwone ślady. Dzięki Justin. Ashlyn patrzyła na siebie w lustrze i czuła ból. Wszystko ją piekło, jak gdyby wciąż ja trzymał.

Zebrała swoje siły i zeszła na dół do chłopaków, wciąż nie mogąc uwierzyć, że potraktował ją jak kawałek śmiecia.

- Hej - odezwał się Jordan, jak tylko Ashlyn weszła do salonu. Uśmiechnęła się do nich, ale nie odezwała. - Co się stało? - spytał Franko, a ona odwróciła wzrok. - Justin stracił kontrolę i... - zaczęła mówić, ale jej przerwano.

- Uderzył cię?! - zerwał się Hoss, zanim mogła cokolwiek odpowiedzieć. - Jest dobrze... - ucięła, bo ponownie jej przerwano. - To nie jest w porządku, Ashlyn - zadrwił i wyszedł z pokoju. Ash siedziała oniemiała i patrzyła w ziemię. Czuła się bezwartościowa, jak zawsze...

- Powiedział, że mam spać na kanapie - powiedziała cicho. Franko spojrzał na nią. Kai potrząsnął głową i zmarszczył brwi. - Możesz spać ze mną - uśmiechnął się, a ona to odwzajemniła i podziękowała.

*

Nie mógł uwierzyć, że ta pieprzona suka miała chłopaka, a pozwoliła mu praktycznie pieprzyć ją na biurku. Justin chodził po pokoju i zbierał swoje brudne ubrania, wciąż zły po ostatnim wydarzeniu. Położył na niej swoje dłonie.

Kurwa.

Pociągnął za swoje włosy i westchnął. Przechodził przez tyle syfu z zakłamanymi dziewczynami. Nawet jeśli ona nie była dziewczyną, ona wciąż była daleka od powstrzymania go. Hoss zjawił się nagle w jego pokoju.

- Jaki masz kurwa problem? Uderzyłeś tą laskę, kiedy mogłeś ją pocieszać lub nawet pieprzyć? - wrzasnął i zaczął krążyć po jego pokoju.

Już prawie wymierzył w niego swoim pistoletem, ale się opamiętał. Szczęście dla niego.

- Wyluzuj kurwa koleś, rzuciłem nią jedynie o ścianę, nie uderzyłem jej - odpowiedział Justin, patrząc na swój telefon. - Cóż, szczerze mówiąc nie dbam o to, co się stało. Wiesz... ona nie jest tym, kim myślisz, że jest, ona nie jest Mi... - nim mógł dokończyć, Justin ścisnął go za gardło i pchnął nim na ścianę jak uprzednio Ashlyn.

Powiedział zbyt wiele.

- Nie waż się wypowiadać imienia tej suki w tym domu ponownie, bo zabiję cię gołymi rękoma! - krzyknął, ściskając go.

- Co jest z tobą kurwa, Justin? - krzyknął Franko, wbiegając do pokoju i odciągając go od Hossa. - On zaczął! - Justin zadrwił, czyszcząc swoje ubranie.

Hoss odezwał się, łapiąc oddech. - Nieważne co zrobiłeś, bo na sam koniec to ja zamierzam z nią dzisiaj spać w swoich ramionach - uśmiechnął się złośliwie.

Ta suka miała jaja.

Franko ponownie ustał między nimi, nim Justin dostał ataku. - Nie możesz jej dotknąć, ty świnio! - ryknął Justin, próbując się do niego dostać. Hoss zaśmiał się. Może i Justin był zły na Ashlyn, ale nie mógł pozwolić, aby ktoś inny położył na niej swoje dłonie! Nawet przez sekundę.

- Nie będzie tak mówiła, gdy będzie jęczeć moje imię w moim łóżku - Hoss odwrócił się i z uśmiechem opuścił pokój, bo wiedział, że Justin nie może już go dotknąć.

Nawet po jego trupie on nie będzie z Ashlyn. Ona jest zbyt ładna i inteligentna dla niego. On nie potrafi nawet zrozumieć jej żartów i sarkazmów, więc co on sobie wyobraża?!

W każdym bądź razie, Hoss na pewno z nią nie będzie. Powiedział, że będzie ją chronił, czyż nie?

*

Ash i Kai rozmawiali trochę podczas oglądania głupkowatego programu w MTV. Nigdy by nie pomyślała, że został adoptowany. Jak smutno. Wyjaśniła mu swoją sytuację w domu, a on swoją. Uspokoił ją, za co była mu wdzięczna.

Wyskoczyła ze swojej skóry, gdy usłyszała krzyki z pokoju Justina. Był daleko od niej, ale jego głos nadal krążył po jej głowie, a jego dłonie po jej ciele.

- Nie denerwuj się przez niego ponownie, proszę - powiedział Kai, widząc dyskomfort na twarzy Ash. - On przechodził już przez tak wiele dziewczyn i męskich kurew, że sam nie wiem jak sobie daje z tym radę. Pozwól mu się uspokoić - skinęła głową, gdy skończył.

Jej żołądek warknął, oznajmiając, że jest głodna. - Jestem głodna - stwierdziła, patrząc w TV. - Pomóż sobie w kuchni - odezwał się Jordan.

Podziękowała mu i udała się do kuchni. Otworzyła lodówkę i sięgnęła po masło orzechowe. To jej ulubiona rzecz kiedykolwiek. Jadła kanapki stojąc przed oknem i podziwiając widoki, gdy nagle poczuła wokół siebie ramiona. Westchnęła i odłożyła kanapkę.

- Justin, masz dwie sekundy, aby zabrać ode mnie swoje brudne łapy, zanim skopię ci tyłek - wrzasnęła. - Nie jesteś jedynym, który może używać broni - skończyła, odciągając od siebie dłonie.

I wtedy sobie coś uświadomiła. To nie były wytatuowane ramiona Justina.

Przełknęła ślinę.

- Shhh, zrelaksuj się kochanie. I nawet jeśli sprawiłaś, że mój fiut jest twardy to nie jestem Justinem - powiedział głos obok jej ucha, gdzie zaraz zaczął całować jej szyję. Ash wstrzymała oddech.

- Hoss... - zaczerpnęła powietrza. - Co ty do cholery robisz? - szepnęła. - Puść mnie!

Starała się poruszyć, ale on jedynie ścisnął ją mocniej i zaśmiał się nisko. - Nie wybierasz się nigdzie, nie licząc mojego łóżka - warknął ponownie do jej ucha. Jego język zaczął lizać jej szyję.

Próbowała od niego uciec, ale każda próba kończyła się tym, że jego przyrodzenie było bliżej jej tyłka.

- Jesteś zbyt seksowna, by być z takim cieniasem jak Justin. Dalej, zostań ze mną - Ash nie zdążyła zaprotestować, gdy położył swoje dłonie na jej piersi i odpiął jej stanik za jednym ruchem. Jej piersi
były teraz swobodne, kiedy ona zamknęła oczy, a on zaczął bawić się jej twardymi brodawkami.

Jęknął głośno, przez co miała ochotę wymiotować.

- Jezu Chryste, twoje cycki są tak duże... to rozmiar D? - jęknął na nowo, ściskając je mocno.

Ash stłumiła głośny jęk, którego on i tak nie usłyszał. Roześmiał się nerwowo.

Nachylił się ponownie do jej ucha. - Podoba ci się, co? Cóż, mogę to zrobić 10 razy lepiej, obiecuję - zapewnił ją, przykładając swojego penisa do jej tyłka. Jak mogło jej się to podobać?!

Syknęła na niego i próbowała się uwolnić, lecz nic z tego. Przestała walczyć. - Po prostu daj mi odejść Francisko, powiedziałam nie - odezwała się niegrzecznie, a on zatrzymał się natychmiast.

Myślała, że daje jej odejść, ale on jedynie pociągnął za jej włosy.

- Wiesz, kocham sposób w jaki moje imię wychodzi z twoich ust, ale nikt mi nie odmawia - warknął na nią, całując jej ciepłą szyję.

Jego wolna ręka zniżyła się i dotknęła jej dolnych warg, na co krzyknęła. - Rozłóż nogi, pozwól mi cię poczuć, Ashlyn - szepnął. - Zostaw mnie! - zdążyła krzyknąć, zanim włożył w nią swoje palce.

Ugryzł ją mocno w szyję.

- Zamknij się kurwa! Wezmę to co chcesz, rozumiesz? Zawsze to dostaję! - warknął, zasłaniają jej usta dłonią.

- Spieprzaj od niej, Hoss - usłyszała donośny głos. Było jasnym, kto to był. Hoss zaszydził na jego słowa.

- Zostaw mnie i dziewczynę samych, Kai. Już prawie zacząłem ją pieprzyć! - wrzasnął, nadal trzymając dłoń przy jej ustach. Hoss usłyszał jakiś hałas i puścił ją odruchowo, dzięki czemu mogła szybko poprawić swoją bluzkę i stanik.

- Już prawie wsadziłem w nią swoje palce, ale ty to spieprzyłeś! - krzyknął ponownie.

- Idź do łóżka człowieku, zajmiemy się tobą jutro - to wszystko co powiedział Kai, zanim pomógł wstać z ziemi Ash.

- Dziękuję - powiedziała cicho. - Podziękuj mu teraz, ale następnym razem nikt mnie nie zatrzyma! - odezwał się ponownie Hoss, wyraźnie wściekły.

Ash podążała za Kaim do jego pokoju. Był naprawdę schludny i czysty. Podziękowała dzisiaj Bogu tak wiele razy. Chciała po prostu iść spać. Umyła swoje zęby i wyszła z łazienki. Kai leżał już w łóżku i wyglądał uroczo.

Uśmiechnęła się i położyła obok, ale niezbyt blisko.

Niczego z nią nie próbował, za co była mu wdzięczna. Leżała cicho i myślała o Justinie. Nigdy by nie pomyślała, że tak ją skrzywdzi.

Musiała szybko się stąd wydostać. Spędziła parę minut zastanawiając się jak jutro wróci do domu, po czym zapadła w smutny sen.



Następny rozdział jest krótszy i w końcu pojawi się trochę chłopak Ash - Blake.
Kiedy dodam, nie wiem - zależy od was.

Kontakt ze mną - klik

PS. Nie sprawdzałam, mogą być literówki.

9 komentarzy:

Layout by selenuhl